Znowu biorę się za pisanie o później godzinie..coś czuję, że chyba tak już będzie za każdym razem.
Dzisiaj kolejny post mieszaniec. Znowu paznokcie i znowu zakupy. Nie obiecuję, że to ostatni taki, bo pewnie będzie takich jeszcze wieeele na tym blogu, ale mogę za to obiecać, że kolejny będzie już z innej kategorii. :)
Tak więc zacznę od spraw lakierowych. Głównym gościem jest znowu Lavender Sky od Avon!
Tak jak już mówiłam- polubiliśmy się. :D
Pomimo tego, że na paznokciach znowu ten sam lakier, to wcale nie to samo i wcale nie nudno.
Postanowiłam pobawić się trochę gąbeczką i spróbować po raz kolejny z ombre, w którym nie jestem niestety mistrzem. Tym razem także wyszło bez rewelacji, ale na ratunek ruszył 'diamond frost', który kupiłam ostatnio w h&m.
Oto co z tego wszystkiego wyszło:
Do zrobienia gradientu/ uzyskania efektu ombre użyłam, tak jak już wyżej napisałam, Lavender Sky, lakieru z Inglot nr.708 oraz lakieru w kolorze ciemnej śliwki z Avon. Następnym razem będę musiała jeszcze nad tym popracować.. :D Ale jak już mówiłam także, lakier z h&m wszystko uratował, a do tego nadał pięknego połysku i odrobiny szaleństwa. Do tego cudownie mieni się w świetle! Same zobaczcie:
Nie wiem dlaczego, ale cały ten mani kojarzy mi się trochę z jednorożcem..albo wróżkami. :D
W każdym razie, dla mnie ma w sobie trochę magii. I oczywiście mocno przyciągał spojrzenia koleżanek z klasy (chodzę do klasy kosmetycznej w studium, tylko ja umiem malować paznokcie :D) . Ja sama nie mogę się napatrzeć. Niestety po 4 dniach zbliża się jego koniec i jutro będę musiała sięgnąć po zmywacz. Końcówki się nieładnie pozdzierały, na pewno przez ilość warstw.
W piątek złożyłam zamówienie na mintishop.pl. (Wykorzystałam kupon z gazety na -10%). Miało dotrzeć w około 7 dni, więc postanowiłam zapomnieć, żeby nie czekać. Dziś po 12 usiadłam z kubkiem kawy i akurat do domu przyszedł tata, niosąc w ręku niewielkie pudełko. Gdy mi je podał, dopiero po chwili skojarzyłam, że to moje zamówienie. :D No bo po ostatnich przygodach z innym sklepem, tego się nie spodziewałam! 3 dni i do tego wcale nie wyłącznie robocze. I jeszcze na pudełku kartka z moim imieniem i nazwiskiem i zamiast "Karolina", urocze "Karola". :)) Po dostaniu się do środka- jeszcze lepiej, bo na dnie śliczna torebka a na niej cukierek w takich samych kolorach. No a w torebce wiadomo co- kosmetyyyyki. :D
Zamawiałam z przyjaciółką, tym razem W. i do niej należy Seche (który oczywiście poleciłam jej ja :D), tusz do rzęs z Bourjois (Volume glamour Max Holidays) i pędzelek Hakuro H64, którego już jej zazdroszczę, nie musząc nawet wyjmować go z folii.
Moje łupy to:
-balsam do ust Eos o smaku jagody acai.
-krem do rąk Eos, berry blossom. ( już koooocham <3 )
-pędzelek do różu Hakuro H24
-tusz do brwi z Catrice
-Babyface BB krem z IT'S SKIN, do skóry mieszanej i tłustej
Zamówiłam też bazę pod makijaż z Dermacol dla mamy i przeżyłam niemały szok, bo przy zamówieniu przeoczyłam fakt, że baza ta ma pojemność jedynie 10ml. Ale mama się nie połapała, że nie miałam o tym pojęcia, ponieważ jej poprzednia baza była takie samej wielkości. :D
Próbkę kremu pod oczy z Sylveco dostałam w gratisie razem z cukierkiem. Fajnie, bo nie miałam jeszcze do czynienia z tą firmą. :)
Mama kupiła mi magic stars'y jako zapłatę, za to, że zawiozłam dziś ją i babcie do lekarza. I tak patrząc na to opakowanie i na moje paznokcie, stwierdziłam, że muszę spróbować znowu galaxy nails, które robiłam już kiedyś, ale które jednak nie było za szałowe. ;d
Oczywiście już ich nie ma, zostało opakowanie. Pomógł Karol (brat), który zawsze jest chętny do moich słodyczy.
Na koniec pochwalę się jeszcze zdjęciem, które zrobiło furrorę na moim instagramie- szałowa ilość lajków, mamy rekord. I lecą dalej. :D
Tak więc mam już dwa, a w planach mam zdobycie wszystkich kolorków. :D
Oj, napisałam się dzisiaj trochę i nawklejałam zdjęć. Już nie męczę więcej- północ chwilę temu wybiła. Lecę spać- dobranoc! :)
Cherrr.